wtorek, 7 maja 2013

Dzień kontroli nie oznacza idealnego życia.

Ohayo~
Otóż mogę powiedzieć, że jestem częściowo z siebie dumna. Nie zjadłam dzisiaj nic, chyba że miałabym liczyć owoce i warzywa (których nigdy nie wliczam w bilans). Wtedy wyszłoby 85kcal oraz troszkę mleka, które dodałam do kawy czyli jakieś 5 kcal, czyli razem 90.
Zawdzięczam to oczywiście śniadaniu. 2 tabletki sudafedu + kawa i kubek zielonej herbaty.
Biorąc pod uwagę, że nie jestem na żadnej głodówce, ani nic jest dobrze.
Gorzej z czym innym, a mianowicie samopoczucie. Poszłam do szkoły z dziwną gulą w gardle i to bynajmniej, nie dlatego że był sprawdzian z fizyki. Miałam dzisiaj na szczęście tylko 5 lekcji, ale i tak ledwo przetrwałam. Już na matematyce (2 lekcja) zaczęłam się przeklinać, że nie wzięłam żyletki. Z każdą kolejną lekcją było coraz gorzej. Biologię jeszcze przetrwałam. mamy nową nauczycielkę, zaciekawiła mnie, zapomniałam. Ale na fizykę już się trzęsłam. Ledwo napisałam test. Polski już ledwo trzymałam. Czułam ten nadmiar emocji. Nigdy nie było  to aż do tego stopnia. To było straszne. Wszystko wręcz kipiało.
Sytuacja była dziwna, bo ostatni raz   cięłam się wczoraj, co prawda było to tylko krótkie nacięcie, ale dość głębokie, w dodatku drążone jakąś tam pinezką. Wtedy ten stres spłynął, ale dzisiaj znowu się zaczęło.
Przyszłam do domu i rozwaliłam golarkę. Chciałam nową, ostrą żyletkę. Chwilę namyślałam się gdzie zacząć, w końcu zdecydowałam się  na kość biodrową. jest lato, nie mogę grymasić, a akurat kość biodrową kryją majtki, czy też strój kąpielowy. Zaczęłam zadawać długie, głębokie szybkie rany. Całe biodro mam teraz w szramach. Mimo miejsca jakie wybrałam i tak ktoś może zobaczyć. Dodatkowo doszło jeszcze kilka cięć na nadgarstku. Na szczęście wszystkie rzemyki, muliny, gumki i bransoletki na ręce je zasłaniają.
Tynia się załamie jak jej to powiem. Wytrzymałam całe 2 tygodnie w Paryżu. Nie zadałam sobie bólu w żadnej postaci, a tu znowu wybuch. Nienawidzę tego.



2 komentarze:

  1. hej, dziekuję bardzo za wsparcie i rady ! :) tak, znam sudafed , już go stosowałam przy głodówkach i zgadzam się że bardzo pomaga. Zaczynam od diety ABC i staram się rozkładać te kalorie na małe posiłki. A powiedz mi jak to u Ciebie wygląda z ćwiczeniami?

    I tak na marginesie, nie rób tego... też się kiedyś ciełam bo przynosiło mi to ulgę, ale po czasie bardzo tego żałowałam...

    http://majaproana.blog.interia.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałabym, ale inaczej nie umiem. Mocno się uzależniłam. To już 3 rok.


    A co do ćwiczeń, to nie mam jakichś regularnych. Every day something new. To co robię codziennie, to chodzę na minimum 20 minutowe spacery z psem, ale ogólnie to raczej zależy od czasu i tego ile mam siły. Staram się spalić minimum 500 kcal dodatkowo.
    Najczęściej są to biegi, jazda konna, brzuszki, nożyce, skakanie, jazda na rowerze i spacery.
    Jestem szczęśliwa, bo powiedziałam wczoraj tacie, że chciałabym zacząć biegać na lato, a rolki mam dostać na urodziny, ktr są za miesiąc, więc pewnie w tą sobotę idziemy kupić buty do biegów i rolki. Dzwonię też w weekend do stadniny (przepisuję się) i umawiam się na jazdę, co dodatkowo pomoże w zrzuceniu zbędnych kilogramów. :)

    OdpowiedzUsuń